Niewątpliwie był to niezwykle emocjonujący tydzień. Na rynku walutowym doszło do wydarzeń w dużym stopniu przełomowych i to zarówno w kontekście globalnym, jak i lokalnym. Tendencja wciąż jest niezachwiana, a rynek bez dwóch zdań prodolarowy. Jednak skoro doszło już do ustanowienia wieloletnich lub nawet historycznych poziomów, to powoli może rodzić się pokusa do odwrotu.
EUR/USD
Nie może być inaczej i nasze rozważania należy zacząć od głównej pary walutowej świata. Jeszcze w końcu czerwca kurs EUR/USD poruszał się w trendzie bocznym, ograniczonym ok. 1-centowym korytarzem. Przełom miesięcy i kwartałów przyniósł wybicie jego dolnego ograniczenia i zejście o stopień niżej, ale ponownie na tydzień wykreowana została konsolidacja o podobnym zakresie do poprzedniej. Kluczowy okazał się 5 lipca, kiedy w ciągu jednej sesji doszło do pokonania wsparcia na poziomach z końca 2016 roku, a dzień kończył się prawie 2 centy poniżej otwarcia. Był to sygnał dla otwarcia stromej ścieżki zejścia w kierunku parytetu. Ten bronił się przez kilka dni, ale rynek zbyt długo przygotowywał się do tego ataku, aby wreszcie nie został wyprowadzony skuteczny cios. Wczoraj wreszcie doszło do historycznej sytuacji i pierwszy raz od dwóch dekad USD był silniejszy od EUR. Nie trwało to może przez długi czas, ale na niższych interwałach eurodolar znalazł się nawet pół centa poniżej parytetu. Jak na razie tyle inwestorom wystarczyło i obserwujemy krótkoterminową korektę, która wyprowadza kurs EUR/USD do 1,006 $. Fundamenty wciąż pozostają po stronie Amerykanów, a rynek jest skrajnie prodoloarowy. Na ten moment chyba jedynie w tej skrajności, która wyznacza wieloletnie rekordy, można dostrzec nadzieję na odwrót. Technika na interwale H1 każe nam teraz szukać wsparcia przy lokalnym dołku w okolicy 0,997 $, a po jego wybiciu wzrok niechybnie skieruje się w stronę historycznych minimów w pobliżu 0,84 $. Wiele wskazuje na to, że nawet mocniejsze kontry mogą nie zmienić trendu i dopiero wyjście powyżej 1,035 $ będzie wyraźnym sygnałem dla rynkowej zmiany. A do tego droga daleka.
USD/PLN
O słabości złotego można już pisać całe tomy. Momentami aż trudno uwierzyć w tak gwałtowny upadek rodzimej waluty i całe szczęście, że wykresy są „pojemne”. Zaczniemy od pary, która w ostatnich dniach wyznaczyła historyczny rekord. Jednak po kolei. Jeszcze trochę ponad 3 tygodnie temu kurs dolara znajdował się poniżej 4,40 zł. Bez większych problemów wybił ten poziom, ale przez jakiś czas pozostawał w kilkugroszowej konsolidacji. Kiedy „zielony” przystąpił do ataku na szerokim rynku, to z rodzimej waluty nie było czego zbierać. W przeciągu zaledwie dwóch sesji kurs wystrzelił o 20 groszy, wychodząc powyżej 4,70 zł. Bieg na północ na moment zwolnił, ale było to tylko zbieranie sił przed kolejnym atakiem. W końcu USD/PLN wyszedł powyżej 4,80 zł i ta informacja rozlała się po wszystkich mediach. Ostatecznie historyczne szczyty zostały wyznaczone w pobliżu 4,84 zł. Rynek chyba już się nasycił tak słabym złotym i niewykluczone, że nadszedł moment do skorzystania z okazji i zakupu tak niedowartościowanej waluty. Obecnie na wykresie widać coraz głębszą korektę. Już w piątek po południu kurs dolara jest 7 groszy poniżej szczytu. Warto jednak pamiętać, że USD wciąż pozostaje najsilniejszą walutą, a PLN jedną z najsłabszych na rynku. Równocześnie trzeba zaznaczyć, że rodzima waluta nie reagowała panicznie na wczorajsze wybicie parytetu na EUR/USD, a nawet lekko się umacniała. Zbyt wcześnie na kategoryczne wnioski, ale jest to kolejne światełko w tunelu. W oczywisty sposób historyczne maksimum będzie teraz wyznaczało najważniejszy punkt oporu. Na tak chaotycznym i gwałtownym rynku wsparcia mogą być tylko chwilowym przystankiem, z czego pierwsze zarysowuje się w okolicach 4,74 zł, a następne w przedziale 4,68-4,70 zł.
EUR/PLN
Chociaż euro dostaje niezwykle mocne ciosy na szerokim rynku, to jego problemy są nieporównywalne do tych, z którymi musi mierzyć się polski złoty. Wspólna waluta ciągnęła złotego na dno, ale na wykresie EUR/PLN oznaczało to wystrzał na północ. W przypadku tej pary konsolidacje były o wiele mniej stabilne, a kurs euro poruszał się niezwykle chaotycznie. Jednak od przełomu czerwca i lipca kierunek był jasny, a kurs w dwa tygodnie poszybował o prawie 20 groszy. Podobnie jak w przypadku dolara szczyt został wyznaczony przy 4,84 zł, ale w przeciwieństwie do USD jest to tylko lokalne maksimum (wyżej byliśmy w momencie rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę). Mimo wszystko ten ostatni poziom należy teraz uznać za istotny opór. Opór, od którego właśnie się oddalamy, a korekta wymazała już 5 groszy z wcześniejszego osłabienia złotego. Właśnie rejon 4,79 zł ma walory do zarysowania wsparcia, ale po jego pokonaniu zostanie otwarta ścieżka zejścia o kolejne 3 grosze. Trzeba przyznać, że jeden z najgorszych tygodni w swojej historii PLN próbuje zamknąć wyraźnym odreagowaniem. Jednak tak naprawdę dopiero zejście do czerwcowych poziomów będzie szansą na złapanie naprawdę głębokiego oddechu.
CHF/PLN
Helwecka waluta w kryzysowych czasach pozostaje jednym z najsilniejszych graczy. W trwalszy sposób wyszła poniżej parytetu na parze z EUR, a USD w jej przypadku nawet nie zbliżył się do wyrównania wartości. Dlatego też nie może dziwić, że para CHF/PLN dotarła najwyżej z opisywanych w tym zestawieniu. W ciągu trzech tygodni kurs franka wzbił się o prawie 40 groszy, czyli w przybliżeniu zmiana wyniosła 9%. Na rynku walutowym tak gwałtowne zmiany są czymś rzadko spotykanym i to kolejny dowód na niesamowitą słabość złotego, ale też na coraz bardziej chaotyczny obraz forexa. Po dotarciu do lokalnych szczytów przy 4,93 zł, które teraz będą wyznaczać istotny opór, kurs skierował się na południe. Tak samo, jak w przypadku poprzednich par korekta jest coraz mocniejsza i trwalsza i zbliżamy się do wsparcia w okolicy 4,85 zł. Po jego pokonaniu otworzy się możliwość zejścia w pobliże 4,79 zł. Jeśli obserwowana kontra zostanie utrzymana także w przyszłym tygodniu, to powoli rzeczywiście będzie można nieśmiało rozważać dyskusję o zmianie tendencji.