Bez wątpienia największą gwiazdą mijającego tygodnia miał być dolar, napędzany najpierw spekulacjami, później samą decyzją FOMC. I trzeba przyznać, że w obu przypadkach było ciekawie. Najpierw mieliśmy prawdziwy festiwal domysłów i predykcji, gdzie ścierały się ze sobą często wręcz skrajnie różne podejścia. Gołębie skrzydło zainspirowane rozwijającą się kolejną falą pandemii sponsorowaną przez Omikron, wcale nie tak po cichu, liczyło na zmianę narracji, a przynajmniej wycofanie się FEDu do dobrze znanego bastionu wait&see. Bliżej prawdy okazali się jednak ich oponenci. Powell i spółka postanowili na poważnie potraktować przyspieszającą inflację. Już w grudniu proces taperingu ma zostać zwiększony dwukrotnie, by później w styczniu znowu ulec kolejnemu podwojeniu. Co więcej, fedokropki zaskoczyły sugestią, że już w przyszłym roku możemy się spodziewać aż trzech podwyżek stóp procentowych. Co ciekawe, jednak tak wyraziste posiedzenie Komitetu nie miało zbyt poważnego wpływu na dolara. Dolar od początku tygodnia powoli kształtuje formację flagi i środowa decyzja nie doprowadziła do jej wybicia. Obecnie znajdujemy się przy poziomie 4,10 zł, który na początku grudnia pełnił funkcję górnego ograniczenia konsolidacji. Do listopadowych szczytów wciąż brakuje 10 groszy, jednak znając zwyczaje złotego dotyczące końca roku, nie jest wykluczone, że jeszcze do nich wrócimy. Z drugiej strony mamy wsparcie przy 4,05 zł i ono wydaje się w najbliższym czasie raczej niezagrożone.
免責聲明
這些資訊和出版物並不意味著也不構成TradingView提供或認可的金融、投資、交易或其他類型的意見或建議。請在
使用條款閱讀更多資訊。